Tekst
Text English
Wideo
Materiały
Literatura
Twój biznes
Powrót

Aktualności
20/11/2015
Podatki dla przedsiębiorców nie takie straszne

17/11/2015
Wątpliwości wobec rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika

04/09/2015
Przedsiębiorca – aparat skarbowy: kto słabszy kto silniejszy?


TWORZENIE NOWEGO BIZNESU

Zielono im
Źródło: Businessman Magazine
 

Businessman Magazine, listopad 2004, nr11 (164), s.50

Zielono im


MAŁGORZATA REMISIEWICZ

Biznesu uczyli się na żywym "gastronomicznym" organizmie. Nie zraziło ich nawet wcześniejsze niepowodzenie - przygoda z paczkowaniem muesli.

Jeszcze na dobre nie urośli w Polsce, a już stawiają pierwsze kroki na wymagających rynkach europejskich. Rzadka odwaga i szaleństwo równoważone chłodną kalkulacją - właśnie taki jest Green Way. I dlatego został naszą "Marką Przyszłości"

Jerzy Szkolnicki, z zawodu architekt wnętrz, nosił się z zamiarem otwarcia wegetariańskiego baru od lat. Sam uprawia sporty, nie pali, od lat nie je mięsa. Intuicja podpowiadała mu, że popularność zdrowego stylu życia tworzy ogromny rynek. O tym, że w 1997 r. pierwszy lokal pod szyldem Green Way powstał w Sopocie, przy "Monciaku", zadecydowało zrządzenie losu. Miało to być najpierw Toronto, gdzie Szkolnicki spędził wiele lat, ale kłopoty rodzinne na dłużej zatrzymały go w Polsce. Swoim pomysłem zaraził przyjaciela, Marka Chudzika.

Biznesu uczyli się na żywym "gastronomicznym" organizmie. Nie zraziło ich nawet wcześniejsze niepowodzenie - przygoda z paczkowaniem muesli. - Zaczęliśmy za wcześnie, bez właściwej reklamy i promocji. Kiedy oceniliśmy sytuację i chcieliśmy umocnić swoją pozycję, na rynku pojawili się branżowi giganci - wspomina Szkolnicki.

Rewolucja w Warszawie

Z Green Wayem wpadki już nie było. Klientom koncept tak przypadł do gustu, że po kilkunastu tygodniach jego właściciele musieli zwiększyć dwukrotnie powierzchnię pierwszego baru. Kolejnym, otwartym po roku, przyczółkiem był Gdańsk-Żabianka. Następne punkty były już większe i lepiej wyposażone, wszystkie prowadzone na zasadzie franczyzy. Po Pomorzu przyszła kolej na Bydgoszcz i Piłę. Najbliższe realizacje to Szczecin, Olsztyn i Bielsko-Biała. Łącznie sieć liczy już 18 lokali.

W tym roku Green Way wdarł się też do Warszawy - i pewnie na jednym lokalu się nie skończy, bo na ulicy Szpitalnej trudno o miejsce, nawet poza godzinami szczytu. W barach Green Way można się najeść za 6-7 zł. Innym warszawskim restauratorom nie mieści się to w głowie. Stołeczny status obliguje, choćby do żądania dwucyfrowych sum za porcję najprostszego makaronu. Sam prezes Szkolnicki chyba nie zdaje sobie sprawy, jaką rewolucję wszczął na stołecznym rynku gastronomicznym, bo rzucona pół żartem, pół serio przez naszego fotografa sugestia ("nie boi się pan, że konkurencja podpali lokal?") najpierw niemożebnie go zdziwiła, a potem srodze przeraziła...

Bar z zapleczem R&D

Prezes szacuje, że 50 barów w najbliższych 3-4 latach to cel jak najbardziej możliwy do realizacji. Właściciele firmy dbają o to, by działy badawcze i szkoleniowe (rzadkość w firmie gastronomicznej!) cały czas miały pełne ręce roboty. - Ciągle prowadzimy rozmowy i wskazujemy bary, które powinny się zmodernizować, znaleźć atrakcyjniejsze i większe lokalizacje - mówi prezes.

Budowa struktury, dopracowanie standardów kosztowało ich sporo czasu i pieniędzy. W pierwszej fazie brali na siebie wszelkie koszty szkoleń, projektów, reklamy. Dopiero od trzech lat częścią wydatków obarczają franczyzobiorców. Do 2002 r. dokładali do interesu. W zeszłym mieli pierwszy, symboliczny zysk - 100 tys. zł. W tym powinno być znacznie lepiej (obroty barów mają sięgnąć 9 mln zł) - stworzenie dobrze funkcjonującej sieci franczyzowej to w zasadzie samograj.

Green Way z dużą niecierpliwością czekał na wejście Polski do Unii. Prostsze procedury miały ułatwić otwieranie nowych barów za granicami kraju. Jednak do 1 maja 2004 roku nie wytrzymali. Już w 2003 r. powstała pierwsza zagraniczna placówka sieci w Wiedniu. W zasadzie przypadkowo. Polscy emigranci bardzo chcieli zrealizować swoje marzenie - własny lokal gastronomiczny, a Green Way bardzo im się spodobał.
Wiedeńskie doświadczenie wiele nas nauczyło - mówi Szkolnicki. - Wiedzieliśmy, że każdy naród, każde miasto, każda dzielnica ma inną specyfikę natężenia ruchu gastronomicznego, że nie wystarczy sztywno przekopiować modelu sprawdzonego w Polsce. W Wiedniu ustalony koncept musiał ulec jednak większej modyfikacji - bo przychodzi godzina, gdy wszystkie "białe kołnierzyki" biegną na szybki lunch. Z reguły jedzą bardzo szybko lub chwytają porcję w rękę, na wynos. Potem ruch wyraźnie zamiera.

Zielony parasol

Jacek Woźniak - wiceprezes Enterprise Investors (fundusze zarządzane przez EI zainwestowały w 2002 r. w sieć restauracji Sphinx)
W Polsce sieci stanowią znikomy odsetek rynku gastronomicznego, zupełnie inaczej niż na Zachodzie czy w USA. To się będzie zmieniać, gdyż sieci mają naturalną przewagę, płynącą z siły marki, dającej klientowi pewność powtarzalności smaku i cen potraw oraz poziomu obsługi. Dla operatora to możliwość bardziej efektywnego zarządzania przez wykorzystanie efektów skali (możliwość ustalenia benchmarków kosztowych, przenoszenie doświadczeń, tańsze pozyskiwanie lokali etc.). Największą szansę na zajęcie kluczowej pozycji na tym rynku mają firmy, które pozyskają partnera gotowego współfinansować intensywną ekspansję. W minionych latach Sphinx otwierał 3-4 lokale rocznie, dzięki naszej inwestycji i wsparciu know-how tylko w tym roku pojawi się 18 nowych placówek sieci.


Największych szans prezes upatruje na rynkach Europy Północnej - Wielkiej Brytanii, Skandynawii. Na pierwszy ogień pójdzie prawdopodobnie Kopenhaga. Nie tylko dlatego, że z Gdyni tam najbliżej. - Kraje północy mają znacznie bardziej rozwiniętą świadomość proekologiczną - mówi prezes. Dużą nadzieję wiąże też z nowymi krajami UE.

Duet Szkolnicki-Chudzik ma już kolejne pomysły na produkty pod parasolem Green Waya. Tworzą sieć sklepów ze zdrową żywnością. Pierwsze powstały w Gdyni i Gdańsku. W sklepach z ekologiczną żywnością i supermarketach można też znaleźć paczkowane ciastka, na bazie naturalnych produktów pod tą samą marką. Firma prowadzi rozmowy w sprawie ich eksportu do Niemiec.

Wierzą, że Green Way jest skazany na sukces. Wiele na to wskazuje. Po pierwsze, systematycznie rośnie (m.in. dzięki szalonym krowom) popyt na bezmięsną kuchnię. Konkurencji na pewno im nie zabraknie, gdyż wiele firm próbuje zarobić na tym trendzie, ale tylko oni zdecydowali się na poważnie go ujarzmić, tworząc wyrazistą i pączkującą w szybkim tempie sieć.

Przede wszystkim jednak sprzyja im trend na "jadanie na mieście". Potwierdza to prof. Józef Sala z Katedry Marketingu Akademii Ekonomicznej w Krakowie. - W USA połowa żywności dociera do konsumenta za pośrednictwem gastronomii. Zwiększanie się roli gastronomii w żywieniu jest typową tendencją rozwoju gospodarki opartej na usługach i nieodłącznym elementem miejskiego stylu życia. Szanse na sięgnięcie do portfeli klientów mają jednak tylko te firmy, które jasno określą, jaki segment rynku obsługują i jaki oferują dla niego produkt - przestrzega prof. Sala. Przypomina jednocześnie, że są granice akceptowanej przez klientów standaryzacji. Dlatego w krajach wysoko rozwiniętych sukcesywnie maleje popularność sieci typu fast-food, intensywnie rozwijających się w latach 60. i 70. Co zwycięży w Polsce: McDonald's, Pizza Hut, Sphinx i Green Way czy kuchnie pełne niespodzianek?

Małgorzata Remisiewicz
Współpraca: Wojciech Liczkowski

X