Tekst
Text English
Wideo
Prezentacje
Materiały
Literatura
Narzedzia
Twój biznes
Powrót

Aktualności

Od sklepu do Giełdy
Źródło: Gazeta wyborcza
 

Gazeta Wyborcza, 23.08.2005
Od sklepu do Giełdy

Monnari - jak wprowadzić swoją firmę na giełdę

Joanna Blewąska, Łódź 26-08-2005 , ostatnia aktualizacja 26-08-2005 20:00

Założenie było proste - 300 sklepów w Europie - tak wymyśliła trójka przyjaciół, siedząc przy kawie. Jak powiedzieli, tak zrobili. Założyli firmę Monnari, w tej chwili jedną z najbardziej znanych marek dla kobiet

Marek Banasiak i jego żona Anna ukończyli organizację i zarządzanie na Uniwersytecie Łódzkim. Po studiach ona pracowała w branży odzieżowej. On krawiectwo wyniósł z domu.

- Moja mama uczyła szycia w szkole - opowiada. Założyli więc firmę odzieżową. Zaczęli od bluzek, bo one były najtańsze, a nie mieli wiele pieniędzy.

Bluzka do grzybowej

Mirosław Misztal - trzeci wspólnik - szył kilka tysięcy sztuk miesięcznie. - Pierwsze dwa lata pracy to jeżdżenie po Polsce, stukanie do sklepów i zachęcanie, by wzięli nasz towar - wspominają.

Ale warto było - firma się rozwijała, a zyski przeznaczała na inwestycje. Po czterech latach wstawiali bluzki do 2 tys. sklepów w Polsce. Wymyślali po kilka wzorów koszul miesięcznie, m.in. słynną na rynku "bluzkę do zupy grzybowej", czyli - błyszcząca, szykowna, doskonale nadająca się na rodzinną wigilię.

W 2002 r., po czterech latach od założenia firmy, pomyśleli, że warto przekształcić spółkę w akcyjną i zacząć tworzyć własną kolekcję. - Przebyliśmy drogę od naśladownictwa do kreacji - mówią z dumą.

Dobrze trafić we właściwy czas

Duszą firmy jest Anna Banasiak. To ona i kilka projektantek wymyślają nowe ubrania. - Jeździmy po świecie, od Paryża Mediolanu i Düsseldorfu po Hong-Kong. Odwiedzamy sklepy i targi - opowiada.

To ryzykowny biznes. Producent tkanin przywozi 15 tys. próbek tkanin. Z nich trzeba wybrać zaledwie kilka. A takich producentów są setki. Gdy nie trafi się w gusta kobiet i aktualną modę, klapa murowana.

Pięć lat temu Annę Banasiak zainspirowało zdjęcie turkusowego morza oblewającego brązowe kamienie. Tak powstała brązowa bluzka z niebieskimi elementami. Zupełnie nie chciała się sprzedać. A przecież tego lata takie zestawienie kolorów to hit.

- W modzie nie wystarczy projektować ładnie. Trzeba też dobrze trafić we właściwy czas - mówi Marek Banasiak.

Nie da się dogodzić wszystkim

Firma ma już swoją tożsamość. Kiedyś próbowała dogodzić wszystkim. Teraz wie, że to niemożliwe. Robi więc ubrania dla kobiet powyżej 30 roku życia. - Aktywnych, lubiących bawić się modą, chcących jednocześnie czuć się elegancko - mówi pani prezes.

Dla Monnari liczy się swoboda. Bo nie są już modne sztywne garnitury. I nikomu nie przeszkadza, że kobiecie widać ramiączko czy kawałek biustu. - Nie boimy się też mieszać kolorów. Stonowane spodnie i do tego kolorowa bluzka, cekiny, dżety, widoczna biżuteria - wylicza Anna Banasiak.

Sama ubiera się - oczywiście - w Monnari. Jej szafa to niemal w stu procentach kolekcja firmy. - Zdarza się, że jestem przedstawiana jako Anna Monnari - uśmiecha się.

Nie przeszkadza jej to. Jest dumna, że jest identyfikowana z firmą. Nie martwi się też, że gdy ma gorszy nastrój, nie może wybrać się na zakupy. No bo przecież nie może po prostu pobiegać po butikach. - Ale moja praca polega nam tym, że odwiedzam sklepy w Paryżu czy Mediolanie. To mi wystarcza - mówi.

I wcale nie żałuje, że w tym roku nie miała jeszcze wakacji. - A nawet gdy uda się pojechać na wczasy, to połowę urlopu spędzamy w sklepach, macając to, co oglądamy na wieszakach - zdradza.

Czas na mężczyzn i giełdę

Nim ciuch Monnari trafi do sklepu, jest testowany przez pracowników firmy. Nosi go pani prezes i jeszcze kilka osób. Sprawdzają, czy się podoba, czy jest dobry jakościowo i wygodny. Badają, jak zachowuje się po kilku praniach.

Nazwa Monnari powstała po burzy mózgów. To kompilacja liter imion Anna i Marek. Pomysłów było jeszcze trzydzieści. Ale gdy zgłosili je urzędu patentowego okazało się, że wszystkie są już zarezerwowane. Oprócz Monnari. - Brzmi z włoska i to nam nie przeszkadza - oceniają. Choć z dumą podkreślają, że firma jest całkowicie polska. Jej siedziba mieści się w Łodzi.
W ciągu sezonu tworzą kilkadziesiąt linii, czyli zestawów: bluzka, spódnica, żakiet, torebka i biżuteria w tym samym stylu. - Nie robimy tylko zegarków i kobiecych perfum - żartują. Ale już nad tym myślą.

Powoli rodzi się też pomysł stworzenia kolekcji dla panów. To dlatego, że prezes zamarzył sobie kiedyś płaszcz z kaszmiru. Nigdzie nie mógł dostać takiego, jaki chciał. Kupił więc kaszmir i zlecił uszycie w Monnari. - Kolekcja dla mężczyzn to odległa przyszłość, ale nie mówię nie - dodaje.

Spółka chce też w ciągu najbliższych 12 miesięcy wejść na giełdę. Firma chce zdobyć pieniądze na otwieranie sklepów w Europie Zachodniej.

Jak założyć taką firmę

 Liczy się marka. Zdaniem Banasiaka nie da się po prostu otworzyć sklepu. Bo splajtuje natychmiast. Trzeba najpierw wypracować markę. Ona jest teraz najważniejsza. Dla klientów coraz istotniejsze staje się kupowanie ubrań, których znak firmowy gwarantuje wygodę i dobrą jakość. Markę wyrabia się co najmniej kilka lat.

 Jak rozwijać biznes. Firma istnieje od ośmiu lat. Powstała jako spółka cywilna. Właściciele nie brali kredytów, tylko inwestowali zyski. Dopiero podczas otwierania pierwszych sklepów pożyczki okazały się niezbędne. Pieniądze potrzebne były na remonty i wyposażenie sklepów w towar.

W 2000 r. spółka przekształciła się w akcyjną. Cel to zdobycie dodatkowego kapitału ze sprzedaży w akcji (będzie inwestowany w nowe sklepy na zachodzie Europy).

Monnari przynosi zyski. W 2002 i 2003 roku było to po blisko 2 mln zł netto a w 2004 roku - 3,02 mln, przy obrocie 32 mln zł. Spółka ma 43 sklepy w Polsce. Tylko w tym roku otworzyła 17 nowych, a do końca roku zamierza uruchomić kolejnych 13.

 Koszty. Na utworzenie jednego sklepu wydać trzeba do 250 tys. zł (remont, meble) oraz tyle samo na towar do niego.

 Kto szyje. Monnari nie szyje. Wykorzystuje outsourcing, czyli zleca to zadanie zewnętrznym firmom w Polsce, Turcji, Francji i Chinach. A surowce kupuje w Europie Zachodniej, Peru i Brazylii. Z Polski pochodzi jedynie len.

 Branża. Zdaniem Banasiaka bardzo trudna. By odnieść sukces, potrzebne jest doświadczenie i duże wyczucie. Bo linia między ogromnym sukcesem a totalną plajtą jest bardzo cienka. Wystarczy jedna nieudana kolekcja (taka niesprzedana w 70 proc.) i firmie trudno będzie się podnieść.

 Sklepy. Inni przedsiębiorcy mogą w ramach franchisingu otworzyć sklepu pod marką Monnari. Na razie są dwie takie placówki. By prezes umówił się na rozmowę w tej sprawie, trzeba mieć dużo zapału i 250 tys. zł. Na razie firma nie pobiera wpisowego za udostępnienie swej marki. Bezpłatnie pozwoli ją wykorzystywać stu pierwszym sklepom.

Licencja Creative Commons
O ile nie jest to stwierdzone inaczej wszystkie materiały na tej stronie są dostępne na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach 3.0 Polska Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Fundacji Edukacji i Rozwoju Przedsiębiorczości.
X