Eleganckie puszczanie dymku | |
Źródło: Puls Biznesu | |
Puls Biznesu, 29.08.2006 Eleganckie puszczanie dymku Adrian Chimiak
Ich komin stoi w polskiej stacji polarnej na Spitsbergenie. Jego elementy są tak estetyczne, że zdarzało się, iż kupowano je jako ogrodzenie. — Komin sześćdziesięciometrowy? Proszę bardzo. Choć 90 proc. naszej produkcji jest montowana w budownictwie jedno- i wielorodzinnym. Dzisiaj co trzeci nowo powstający w kraju dom ma montowany nasz system kominowy — nie ukrywa dumy Rudolf Kania, prezes zarządu spółki Schiedel. Firma jest największym producentem systemów kominowych w Polsce. Początki — Kiedyś spotkałem dwóch biznesmenów, którzy chcieli powołać w Polsce firmę sprzedającą systemy kominowe. Pełniłem wówczas rolę tłumacza, panowie poprosili mnie o przygotowanie dokumentów do rejestracji spółki i wyszukanie odpowiedniego miejsca do jej funkcjonowania. Chyba dobrze wywiązałem się z zadania, bo wkrótce zaproponowali mi stałą pracę, a później stanowisko dyrektora i prezesa — opowiada Rudolf Kania. W 1995 roku otwarto w Opolu przedstawicielstwo handlowe Schiedel. Trzy lata później kolejne biuro handlowe powstało w Toruniu. Sprzedaż rosła dynamicznie i dość szybko zapadła decyzja o budowie fabryki. — I znów Opole, ponieważ w tej części kraju mieliśmy największy zbyt. W dwa lata postawiliśmy zakład. W 1999 roku rozpoczęliśmy produkcję. Wcześniej tu były łąki — pokazuje prezes. Wkrótce w opolskiej fabryce wyczerpały się moce produkcyjne. — W 2003 roku uruchomiliśmy nasz drugi zakład produkcyjny, w Lubiczu Dolnym koło Torunia. Tym razem zaadaptowaliśmy już istniejące pomieszczenia, zajęło nam to zaledwie dziewięć miesięcy — wspomina Rudolf Kania. To z tego zakładu najwięcej firma eksportuje na Litwę i Łotwę, wkrótce zamierza również zdobyć rynek fiński. Czyścić trzeba nawet złoto Odbiorcami Schiedla w Polsce są głównie hurtownie materiałów budowlanych (około 600 partnerów), kominiarze oraz firmy budowlane. Są one szkolone z zakresu instalacji systemów kominowych. — Tylko wtedy będziemy mieć pewność, że nasze kominy będą znacznie trwalsze niż udzielana 30--letnia gwarancja — mówi prezes Kania. Manewrujemy na placu załadunkowym, by zatrzymać się przy keramzycie. To drobna glinka wypalana w specjalnej technologii. Jest niezwykle lekka. — Dostarczają ją miejscowe przedsiębiorstwa, tak samo jak cement, piasek, wełnę mineralną, elementy metalowe i dodatki uszlachetniające. Z Czech i Niemiec przywozimy wysokogatunkową ceramikę — wymienia Rudolf Kania. Import stanowi dziś zaledwie jedną trzecią całości sprzedaży, co świadczy o dużej samodzielności i regionalizacji firmy. Firma ściśle współpracuje z kominiarzami i architektami, którzy wskazują umiejscowienie systemu kominowego w bryle budynku. — Każdy komin trzeba czyścić i nie można tego lekceważyć. Co roku dziesiątki ludzi zaniedbanie przypłaca życiem. Naturalnie, obecne kominy z gładką powierzchnią nie zatrzymują takich ilości sadzy, jak stare ceglane, ale myślę, że kominiarz to zawód z przyszłością — wyrokuje Rudolf Kania. Nowoczesna tradycyjność Postęp, jaki dokonał się w latach osiemdziesiątych w sposobie ogrzewania mieszkań, odcisnął wyraźne piętno na budowie systemów kominowych i wentylacyjnych. Pojawiająca się w kominie wilgoć podczas spalania gazu i oleju powstała w wyniku obniżenia temperatury spalin poniżej ich punktu rosy, łączy się z substancjami spalania, tworząc m.in. kwas siarkawy. — Proszę sobie wyobrazić, co by się działo z tradycyjnym kominem, który nie jest odporny na te substancje? Nowoczesny komin musi być kwasoodporny, gazoszczelny i ognioodporny. Między piecem a kominem musi istnieć swoista harmonia — tłumaczy prezes Kania. Nie martwi się o przyszłość przedsiębiorstwa. Od roku szefuje też firmie Schiedel na Litwie. — W Polsce trwa koniunktura w budownictwie, a przed nami otwierają się rynki wschodnie. Tam, gdzie istnieją jeszcze ślady polskiej myśli budowlanej sprzed lat, domy mają podobne rozwiązania do tych w Polsce. Nasze plany to Ukraina i Rosja — zdradza Rudolf Kania. Już w latach 70. w Europie Zachodniej zaczęto stosować kotły z zamkniętą komorą spalania. Coraz częściej są one montowane w Polsce. — Zgodnie z tradycją budowlaną, spaliny z takiego kotła powinny być wyprowadzone ponad dach przez kominy typu SPS, czyli systemy powietrzno-spalinowe. Jednak zdarza się, że wyprowadzane są także rurą przez ścianę na zewnątrz. Niestety, po czasie pojawiają się kłopoty, m.in. zniszczona elewacja. Nie widzę przyszłości przed takim rozwiązaniem u nas, w kraju. Jesteśmy tradycjonalistami i estetami — mówi Rudolf Kania. Podchodzimy do betonowych elementów. Prezes niemal bez wysiłku podnosi spore bloczki. — To dzięki moim wizytom w siłowni. Całymi dniami przesiaduję w pracy, więc czas wolny muszę spędzać aktywnie. Syn mnie mobilizuje, razem biegamy i gramy w ringo. Kalorie też trzeba spalać — uśmiecha się Rudolf Kania. |