Tekst
Text English
Wideo
Materiały
Literatura
Twój biznes
Powrót

Aktualności
20/11/2015
Podatki dla przedsiębiorców nie takie straszne

17/11/2015
Wątpliwości wobec rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika

04/09/2015
Przedsiębiorca – aparat skarbowy: kto słabszy kto silniejszy?


TWORZENIE NOWEGO BIZNESU

Woda z szykiem
Źródło: Puls Biznesu
 

Puls Biznesu, 7.08.2006

Woda z szykiem  
Adrian Chimiak

Codziennie otwiera i zamyka się kran po kilkadziesiąt razy.

Po 15 latach używania jest ponad pół miliona uruchomień.

Firma Kludi zainteresowała się polskim rynkiem w roku 1992. W Poznaniu otwarła wtedy przedstawicielstwo handlowe. Sprzedaż armatury łazienkowej i kuchennej rozwijała się błyskawicznie. Dosyć szybko zdecydowano się na wybudowanie fabryki i cztery lata później uruchomiono zakład produkcyjny w Opolu (obecna siedziba firmy).

— Na początku zatrudnialiśmy 30 osób. Dzisiaj 120. Jesteśmy częścią grupy Kludi i produkujemy tylko część asortymentu dostępnego pod tą marką. Wytwarzamy dwie serie baterii łazienkowych i półprodukty do innych modeli, które w kolejnych naszych fabrykach są wykańczane. W sumie rocznie ponad milion sztuk — szacuje Janusz Palarczyk, prokurent.

Całość produkcji wysyłana jest do głównego magazynu w Niemczech, skąd dopiero pełny asortyment rozsyłany jest po świecie (część wraca do Polski).

— Trudno w to uwierzyć, ale tak jest naprawdę taniej. To kwestia rozwiązań logistycznych. Do centrali trafiają również wyroby z niemieckich fabryk, z Węgier i z Austrii. A od dwóch miesięcy także z najnowszego zakładu, z Chin — twierdzi Palarczyk.

Palarczyk nie ukrywa dumy, że to właśnie opolska Kludi cieszy się specjalnymi względami centrali.

— W dowód uznania za dotychczasową pracę w 2003 roku zostaliśmy wyznaczeni do zagospodarowania rynków wschodnich i północno-wschodnich. To też kwestia bliskości geograficznej, ale jeszcze jeden element wchodzi w grę: mentalnie Polakom do Rosjan bliżej niż Niemcom. Łatwiej nawiązać nam nić porozumienia i zorientować się w meandrach wschodnich gospodarek. Już dzisiaj obsługujemy Rosję, Białoruś, Ukrainę, Litwę, Łotwę, Estonię i Kazachstan — wylicza Palarczyk.

Dlatego opolski magazyn jest spory. W tej chwili na miejscu znajduje się towar za 4 mln zł.

— To jest nasza druga część działalności: sprzedaż. Nasze baterie można kupić w wielu salonach łazienkowych i sklepach budowlanych. Ale nie chcemy, żeby stały się zbyt powszechne. Klienci lubią, kiedy mają coś innego od pozostałych — przekonuje Janusz Palarczyk.

Krany Kludi montowane są w prestiżowych miejscach, ma je hotel Marriott w Warszawie, Dom Pielgrzyma w Licheniu czy statek M/s „Deutschland”.

Modne i trwałe

Jakość jest podstawowym priorytetem firmy. 30 autoryzowanych serwisantów musi w 24 godziny uporać się z ewentualnym problemem. Korpus baterii wykonuje się z mosiądzu, którego trwałość liczy się w wiekach, resztę pokrywa się niklem i z zewnątrz chromem.

— Na Zachodzie wnętrza kuchni i łazienek wymienia się średnio co 10 lat. W Polsce rzadziej. Codziennie otwiera i zamyka się kran po kilkadziesiąt razy. Po 15 latach jest ponad pół miliona uruchomień — wyjaśnia Janusz Palarczyk.

Testujemy działanie kolejnych umywalek. Porównujemy wielkość głowic i design. Niektóre mają futurystyczne kształty, inne nawiązują do lokalnych przyzwyczajeń (np. linia śródziemnomorska). Brakuje tylko podwójnych kranów angielskich.

— Nie ma uniwersalnych kranów, staramy się dopasowywać do wymagań regionalnych, obserwujemy także bardzo uważnie trendy wyposażenia wnętrz — mówi Palarczyk.

Firma nie lansuje własnej mody, bo bateria nie może odstawać od wnętrza łazienki. Zadaniem armatury jest komfortowe doprowadzenie wody i tylko przy okazji dostarczanie wrażeń estetycznych. Za to pilnie śledzone są najnowsze linie mebli łazienkowych i kuchennych, a nawet zmiany lansowane przez kreatorów kobiecych strojów.

— Trzy lata temu nawiązaliśmy współpracę z firmą Joop (Wolfgang Joop jest najsłynniejszym niemieckim kreatorem mody), od 2005 roku prezentujemy łazienkę wspólnie z zajmującą się kryształami austriacką firmą Svarowski — opowiada Janusz Palarczyk.

Pracy nie zabraknie

Coraz większym problemem dla przedsiębiorstw działających na Opolszczyźnie jest brak rąk do pracy. Dwucyfrowe bezrobocie nie przekłada się na lokalny rynek pracy.

— Sytuacja pogorszyła się po przystąpieniu Polski do Unii. Od dwóch lat wyjeżdżają najlepsi. Odczuliśmy to, gdy z działu produkcji opuściło firmę kilku specjalistów. Niestety, w Polsce jeszcze długo nie będzie zachodnich pensji, a fachowcy nie chcą czekać — twierdzi Palarczyk.

Bardzo trudno firmie znaleźć specjalistów z zakresu szlifowania i polerowania. Dlatego, gdy w odległym od Opola o około 50 km Oleśnie tamtejsza fabryka armatury zaczęła przeżywać kłopoty, Kludi zaproponowała części tamtejszych fachowców pracę u siebie. Codziennie wysyła autobus, który przywozi oleśnian do Opola i odwozi po pracy.

— Chcemy się rozwijać. W Polsce brakuje jeszcze 2 mln mieszkań, powstają ciągle nowe instytucje, nie oddamy pola, będziemy w ofensywie — zapewnia Janusz Palarczyk.

Jego hobby to futbol.

— W telewizji oglądam tylko mecze. Gdy starcza czasu, biorę piłkę i gram ze znajomymi. A po meczu prysznic. Mam mówić, jaką baterię mam zamontowaną? — pyta retorycznie Janusz Palarczyk.

X