Tekst
Text English
Wideo
Materiały
Literatura
Twój biznes
Powrót

Aktualności
Akademia Leona Koźmińskiego
Jak uruchomić własny biznes
Dr P. Kaczmarek-Kurczak
              Zajęcia z przedmiotu "Jak uruchomić własny biznes" prowadzone w formie konwersatorium z elementami aktywizującymi.
Strona główna / Programy dydaktyczne / Jak uruchomić własny biznes, dr Piotr Kaczmarek-Kurczak / Wykorzystanie potencjału internetu / Materiały / Wirtualny biznes, realna kasa
Wirtualny biznes, realna kasa
Źródło: Ozon
 

Ozon 30/05 – 10.11.2005
Wirtualny biznes, realna kasa

Jan Osiecki




Praca w dowolnym miejscu na świecie, bez szefa, bez wyścigu szczurów. Niedościgłe marzenie? To rzeczywistość, którą wybiera coraz więcej Polaków. Wystarczy komputer, Internet, pomysł i można stworzyć wirtualną firmę przynoszącą realne dochody.





Gdy rodzina Lenortów z Poznania zaczęła mieć kłopoty finansowe, Mateusz, najmłodszy członek rodu, kupił w Internecie komplet śrubokrętów i zepsuty telefon komórkowy. Aparat szybko naprawił i sprzedał ponownie w sieci z dużym zyskiem. – Właśnie wtedy pomyślałem: Internet i telefony komórkowe mają przyszłość i ja w to wchodzę – opowiada 28-letni Mateusz, z wykształcenia ekonomista.

Nie miał jednak zamiaru tylko naprawiać sprzętu. – Zamiast tego wyszukałem w Internecie firmy produkujące akcesoria do telefonów i nawiązałem z nimi kontakt. Pierwszą baterię do telefonu komórkowego sprzedał na aukcji w Allegro dwa lata temu. Teraz w największym polskim portalu aukcyjnym zajmuje jedno z czołowych miejsc pod względem liczby zawartych transakcji. Miesięcznie sprzedaje przeszło 5 tys. różnego rodzaju artykułów niezbędnych do funkcjonowania telefonu komórkowego. Gdy samodzielna sprzedaż przekroczyła jego możliwości, do spółki weszli rodzice i dziewczyna, potem jej siostra i kuzynka.

Mateusz wspólnie z dziewczynami przygotowuje i pakuje towar dla klientów. Jego rodzice zajmują się wypisywaniem faktur i nadawaniem przesyłek na pocztę. Tak powstała rodzinna spółka Bomber Team. O kłopotach finansowych sprzed dwóch lat już nikt w rodzinie Lenortów nie pamięta. Wszyscy w tej spółce zarabiają powyżej średniej krajowej.

Takich ludzi jak Mateusz, wiążących swoją zawodową przyszłość z Internetem, przybywa z każdym miesiącem. Dziś już chyba nikt nie ma wątpliwości, że przyszłość biznesu i handlu to właśnie sieć. Według badań firmy Gemius aż 79 proc. Polaków korzystających z sieci sprawdza różne oferty handlowe on-line, a co trzeci internauta robi zakupy on-line kilka razy w roku.

Choć największą popularnością wśród kupujących niezmiennie od lat cieszą się książki, płyty, sprzęt komputerowy oraz odzież i biżuteria, to w sieci jest miejsce na każdy biznes.

– Internet jest idealny dla osób marzących o założeniu własnej firmy. Wiąże się to przede wszystkim z niskimi kosztami startu. Nie trzeba mieć biura, pracowników ani skomplikowanej infrastruktury – tłumaczy dr Grzegorz Leszczyński z Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. – Sam zresztą polecam tę formę działania naszym absolwentom – dodaje. Jego zdaniem w sieci powstaje coraz więcej firm. Choć polskich sklepów internetowych jest około 800, coraz więcej osób traktuje aukcje internetowe jako źródło zarobku i jako jedyne miejsce sprzedaży sprowadzanego przez siebie towaru. – Powstaje również coraz więcej serwisów firm doradczych, które mieszczą się w Polsce, ale klientów szukają na Zachodzie – podkreśla Leszczyński.

Do sieci z korporacji

Taki serwis od roku prowadzi Piotr Wrzosiński (28 l.), z wykształcenia socjolog. – Po studiach pracowałem dla korporacji, w firmach konsultingowych. Obserwowałem, jak to wszystko funkcjonuje, i w którymś momencie miałem dość: i słabej organizacji pracy, i wyścigu szczurów – mówi. – W końcu postanowiłem założyć własny biznes. Startowałem, prawie bez pieniędzy, ale nawet gdyby było inaczej, nie zakładałbym firmy mającej normalne biuro. Od razu postanowiłem sprzedawać swoje usługi w sieci.

Dzięki temu rozwiązaniu nie potrzebował biura ani pracowników. W jego biznesie wystarczy średniej klasy laptop, stosunkowo szybkie stałe łącze internetowe i dobrze zrobiona strona WWW. Choć firma doradcza Novea (Novea.pl) powstała w małym mieszkaniu w centrum Warszawy, klientów ma na całym świecie. Pracuje głównie dla inwestorów zagranicznych, wchodzących na nasz rynek. Zaraz po starcie, aby zainteresować zachodnie firmy swoimi usługami, Wrzosiński musiał nieźle się nagłowić. – Ważna jest wiedza, rekomendacje, witryna, ale przede wszystkim inwencja i sieciowe rozwiązania. Ostatnio zrobiłem prosty zabieg, który w krótkim czasie przyniósł mi wielu klientów. Uruchomiłem telefon w Wielkiej Brytanii. Klienci stamtąd za połączenie płacą jak za rozmowę miejscową, a połączenie przez Internet jest przełączane na mój komputer. Taka usługa jest niemal darmowa. Klient ma wrażenie, że mam biuro w Londynie, a ja siedzę spokojnie w Warszawie. Na tym rozwiązaniu zyskują obie strony – zdradza jeden ze swoich sekretów „międzynarodowego funkcjonowania”.

Dobre dla leniuchów

Wirtualny biznes zdaniem dr. Grzegorza Leszczyńskiego i młodych przedsiębiorców ma prawie same zalety. Największą jest mobilność. Właściciel sam wybiera sobie godziny pracy.

– Jeśli akurat mamy wolną chwilę, idziemy na spacer, jeździmy na rowerach albo wyskakujemy ze znajomymi na piwo. Tylko zawsze w plecaku jest z nami laptop. Teraz coraz więcej klubów ma darmowy dostęp do sieci, tzw. hot spot, więc można zająć się interesami, siedząc przy kawie – opowiada Agnieszka Semeniuk, pracująca z Piotrem. W czasie gdy Agnieszka opowiadała o wirtualnym biznesie, szef firmy Novea rozłożył komputer i sprawdził, jak działa łącze w pubie, w którym rozmawialiśmy. Podczas spotkania co jakiś czas rzucał okiem na ekran, czekał na e-maila od kontrahenta. – W tym biznesie należy być non stop dostępnym dla klienta. Liczy się szybkość reakcji na pytania ze strony potencjalnych kontrahentów. Nasz ostatni klient przyznał się, że przesłał zapytanie do kilku firm. Odpowiedzieliśmy mu natychmiast.

I gdy z nami negocjował warunki kontraktu, inne firmy dopiero zaczęły odpowiadać na jego pierwszego maila – mówi Wrzosiński, nie odrywając wzroku od ekranu komputera.

Dla niego realne biuro byłoby tylko utrapieniem. – Nie dość, że musiałbym ponosić spore koszty wynajmu, to traciłbym niepotrzebnie czas na dojazdy do siedziby firmy. Przyznaje, że w razie potrzeby po prostu wynajmują na kilka dni od wyspecjalizowanej firmy lokal na biuro lub sale konferencyjne w centrum miasta. Jednak klienci częściej wolą spotykać się z nimi albo w restauracjach, albo w hotelach, w których zatrzymali się po przyjeździe do Polski. Z dotychczasowej praktyki wynika, że dla obu stron jest to najwygodniejsze rozwiązanie. – Po prostu obcokrajowiec nie traci czasu i nerwów na dotarcie do biura. Za to biuro przyjeżdża do niego – żartuje Piotr. – Brak siedziby ma jeszcze jedną zaletę: zawsze podróżuje z nami laptop, więc non stop jesteśmy dostępni dla innych kontrahentów i oni nawet nie wiedzą, że jesteśmy poza granicami Polski.

Według Leszczyńskiego wielu biznesmenów po tym, jak rozwinie wirtualną firmę, wchodzi w świat realny. Jednak znamienita większość zostaje wierna sieci bądź szybko do niej wraca po „realnej” porażce. O tym osobiście przekonał się Mateusz Lenort. Po sukcesie handlowym w portalu Allegro.pl otworzył sklep w rodzinnym Poznaniu. – Dość szybko go zamknęliśmy. Jego prowadzenie zupełnie się nie opłacało. 95 proc. obrotów i tak cały czas robiliśmy w sieci. Nie warto wychodzić z Internetu, tam po prosu łatwo można dotrzeć do ogromnej liczby klientów. W moim wypadku działalność w realu była porażką – mówi Lenort.

Real wciąż kusi

Z opinią Leszczyńskiego i Lenorta zgadza się Michał Maranda, 29-letni socjolog z Warszawy. Do sieci trafił pod koniec studiów. W wirtualnym sklepie Komix.pl zaczął sprzedawać komiksy. – Postanowiłem połączyć pasję z czymś pożytecznym. Byłem pierwszym w Polsce, który otworzył w sieci sklep z takim towarem – opowiada z dumą. Potem nieco zaniedbał swój biznes. Jego pozycję osłabiła mocno wchodząca na rynek konkurencja. Zostawił sklep i zaczął pracować w dużej firmie telekomunikacyjnej. – W tej chwili myślę tylko o tym, jak znowu przywrócić dawną świetność Komiksu.pl – przyznaje. – Z Internetem i własną firmą jest jak z nałogiem. Jak już zacząłeś swoją działalność, trudno z tym zerwać. Taka praca wciąga, daje satysfakcję, jest spokojniejsza i mniej stresująca niż robota w realnym biurze – mówi Maranda.

Real kusi, a etat ma swoje zalety. Co miesiąc można spodziewać się na koncie umówionej z pracodawcą pensji. – W Internecie dobre pieniądze nie pojawią się natychmiast. Trzeba dać sobie trochę czasu. To chyba największa wada nie tylko biznesu sieciowego, ale w ogóle działalności na swoim – przyznaje Maranda.

Ucieczka do przodu

W wirtualnym przedsiębiorstwie, tak jak w realnej firmie, należy dbać o rozwój i nieustannie myśleć o goniącej konkurencji. – Znaczną część mojego czasu pracy poświęcam na myślenie, co zrobić, aby ułatwić kontrahentom kontakt ze mną, oraz jak przyciągnąć nowych – twierdzi Wrzosiński. – Poza telefonią internetową w systemie VoiP używamy do kontaktów z klientami także komunikatorów, takich jak np. polskie Gadu-Gadu. Osoby korzystające z sieci lubią taką formę kontaktu, bo jest darmowa i odpowiedź otrzymuje się natychmiast – opowiada Piotr. Żeby ułatwić klientom z zagranicy znalezienie swojej firmy, prowadzi w sieci blog, w którym opisuje sytuację gospodarczą Polski. – Przedsiębiorcy szukający informacji o naszym kraju, jego potencjale gospodarczym, koniunkturze, zawsze trafią na moją stronę. Musiałem tylko trochę ruszyć głową, żeby w wyszukiwarkach internetowych znaleźć się odpowiednio wysoko, a to nie jest trudne – zdradza kolejny ze swoich sekretów. – Internet daje wiele możliwości, ale zamiast się nimi zachłystywać, najważniejsze jest, aby pamiętać, że inni też mają do tych narzędzi dostęp. Cały czas trzeba być na bieżąco i wykorzystywać wszystkie najlepsze rozwiązania techniczne – radzi Wrzosiński. Ale zaszkodzić może nie tylko konkurencja.

– Wyjątkowo łatwo w tym biznesie można spocząć na laurach – ostrzega Michał Maranda. – W którymś momencie za bardzo upoiłem się swoimi sukcesami. Zarabiałem dość dużo, ale zamiast inwestować w rozwój firmy, przejadałem zyski. Nagle na rynek weszła konkurencja i zarobki zaczęły spadać. Nigdy nie byłem pod kreską, ale serwis wychodził dosłownie na zero. Żeby ratować sytuację, zaczął pracować w firmie telekomunikacyjnej. W ten sposób chciał szybko zebrać fundusze na odbudowę dawnej świetności sklepu. Lecz na etacie wytrzymał tylko kilka miesięcy. Dziś już wie, że gdyby swojemu biznesowi poświęcał tyle samo czasu co normalnej pracy, byłby nadal liderem sprzedaży komiksów w sieci.

Michał wierzy, że odzyska dawną pozycję. I ma na to szansę, bowiem Internet ze swoim ogromnym potencjałem może wiele biznesów pomieścić. Z portalu Allegro, na którym sprzedaje Mateusz, korzysta ponad 3 mln osób w Polsce. Piotr ze swoją stroną po polsku i angielsku dociera do dziesiątek milionów klientów. Michał w szczytowym momencie działania sklepu miał przeszło tysiąc zarejestrowanych klientów. Taki zasięg robi wrażenie. Nie dziwi, że sieciowi biznesmeni roztaczają ambitne wizje. Lenort planuje ekspansję na inne rynki. – W Polsce zyskałem bardzo wiele. Mam doświadczenie i pomysły. Czas teraz zastanowić się nad sprzedażą towaru za granicą – zapowiada. Nawet jeśli nie założy własnego sklepu, będzie mógł skorzystać z wchodzącego do Polski międzynarodowego portalu aukcyjnego eBay.

I trudno dziwić się jego marzeniom – w końcu przyszłość handlu oraz biznesu w Internecie nie należy już tylko do takich gigantów jak największa na świecie księgarnia Amazon.com.

Eksperci twierdzą, że dziś w sieci zarobić może każdy. A wątpliwości sceptyków ostatecznie rozwiać powinny liczby. Według firmy badawczej Jupiter Research w 2004 r. z handlu internetowego skorzystało w Europie Zachodniej prawie 50 proc. użytkowników sieci; na wirtualne zakupy wydali 38 mld euro. Zdaniem tych samych analityków do 2009 r. liczba internautów korzystających z handlu elektronicznego w Europie wzrośnie o 62 proc., a wartość wydatków się potroi. Szacunkowe obroty wyniosą 116,5 mld euro. W Polsce wzrost będzie znacznie większy, bowiem u nas szał zakupów on-line i e-biznesu tak naprawdę dopiero się zaczął

Licencja Creative Commons
O ile nie jest to stwierdzone inaczej wszystkie materiały na tej stronie są dostępne na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach 3.0 Polska Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Fundacji Edukacji i Rozwoju Przedsiębiorczości.
X