Tekst
Text English
Wideo
Materiały
Literatura
Twój biznes
Powrót

Aktualności

 
Akademia Leona Koźmińskiego
Wydział Zarządzania 
Uruchomienie nowego biznesu
Dr hab. Jerzy Cieślik
                  

Terminy zajęć w semestrze letnim 2009/2010 dla doktorantów zostaną podane w późniejszym terminie
Dyżury:
poniedziałek  g. 15.30-16.30 s. B-28

Strona główna / Programy dydaktyczne / Jak uruchomić własny biznes, dr hab. Jerzy Cieślik / Przedsiębiorczość międzynarodowa / Materiały / Wykąpiemy całą Europę
Wykąpiemy całą Europę
Źródło: Ozon
 

Ozon 28/05 – 27.10.2005
Wykąpiemy całą Europę

Maciej Gajek




Najpierw zdobyli Wielkopolskę. Dwa lata temu cały kraj. Dziś wchodzą na rynek europejski. Do pełni sukcesu brakowało im jednego: prestiżu. Właśnie go sobie kupili.





To prawie tak, jakby FSO kupiło Ferrari. Niemożliwe? Coś takiego właśnie się zdarzyło, tylko w innej branży. Tu Ferrari to jeden z najważniejszych i najstarszych niemieckich producentów wyposażenia łazienek, topowa na rynku europejskim firma Hoesch Design. A FSO? Dwóch braci z wielkopolskich Wymysłowic, właścicieli Sanplastuproducenta wanien i kabin prysznicowych.

Nowi właściciele Hoescha lubią porównywać rynek łazienek do biznesu samochodowego. Wiesław Podraza, prezes firmy i starszy z braci, powtarza, że jego marzeniem jest stworzenie oferty „od Fiata do Bentleya”. – Chciałbym oferować wyposażenie łazienek dla każdego – biednego i bogatego – opowiada.

Ma na to sporą szansę. Marka Hoesch z malowniczego Kreuzau w Niemczech jest czwartą firmą związaną z rynkiem łazienek, którą dowodzi wspólnie z bratem. W ub.r. kupili producenta płytek podłogowych Ceramika Gres. W 2000 r. założyli zajmujący się obróbką szkła Sanglass. Ale okrętem flagowym wciąż pozostaje Sanplast, jeden z największych rodzimych producentów wanien i kabin prysznicowych.

O braciach Wiesławie i Karolu Podrazach mało kto słyszał. Skromni, pracowici, unikający rozgłosu. Lecz to oni teraz będą trząść polskim rynkiem wyposażenia łazienek. W końcu nie kupili byle jakiej marki! Hoesch to jakość, tradycja i prestiż, z którym liczą się wszyscy w branży. Ile za taki prestiż trzeba zapłacić? Według informacji niemieckich mediów – ok. 20 mln euro. Na polskie warunki to sporo. Ale nie z tego powodu zarządzaniem niemiecką spółką zajmie się osobiście jeden z braci – Wiesław. Po prostu firma przez niegospodarność byłych właścicieli wpadła w finansowe tarapaty. – Teraz będziemy uczyć Niemców oszczędzania – zapowiada Podraza. Do fabryki ściągnął swoją ekipę. Zaufanymi ludźmi obsadził większość kluczowych stanowisk. Tylko polscy pracownicy fizyczni nie mają szans na zatrudnienie w Hoeschu, bo podpisana właśnie umowa sprzedaży gwarantuje, że żaden z 370 pracowników firmy nie zostanie zwolniony. Przynajmniej przez rok.

– W tym czasie firma przejdzie głębokie zmiany. Podwoimy produkcję, by tegoroczne obroty osiągnęły 30 mln euro. Być może na koniec roku uda się nam nawet wypracować 1,5 proc. zysku – zapowiada prezes.

Od koła do ferrari

Podrazowie są biznesowymi odpowiednikami braci Kaczyńskich: Wiesław jeździ po świecie i robi interesy, a Karol siedzi w Wymysłowicach i zajmuje się technologią. Byli współpracownicy mówią o nich z szacunkiem i lekką nutką zazdrości. – Mieli dobry pomysł i dużo samozaparcia. Nie są rozrzutni. Pieniądze liczą skrupulatnie. I potrafią dobierać sobie ludzi – mówi Anna Wojciechowska, niegdyś sprzedająca wanny Sanplastu, teraz w Warszawie prowadząca luksusowy salon Decoceram. Wśród obecnych pracowników trudno znaleźć takich, którzy powiedzą o szefie coś złego. – Prezes szybko się uczy i tak samo działa. Jest stanowczy i bardzo konkretny – mówi jeden z bliskich współpracowników Podrazy. Szacunek u podwładnych budzi pracowitość Wiesława Podrazy. Kiedy pierwszy raz pojawił się w niemieckiej fabryce, zaczął od razu rozmawiać z pracownikami o produkcji. Rozkręcił jedną z maszyn, żeby sprawdzić, jakie ma części. Niemcy byli zszokowani – poprzedniego właściciela znali jedynie z fotografii. Na pierwszy rzut oka widać jednak, że Podraza jest zachowawczy. Rzadko się też uśmiecha, a kontakt z mediami to dla niego istna męczarnia. Woli działać. I zna się na swojej robocie. W branży jest już od 20 lat.

Podrazowie założyli firmę w 1983 roku. Zaczęli od domowej produkcji plastikowych nadkoli do maluchów. Gdy dostrzegli niszę na rynku, szybko przerzucili się na poliestrowe sanitariaty. Początki były skromne, w latach 80. zatrudniali 11 osób. Produkcja ruszyła z kopyta dopiero w 1991 roku, kiedy wypuścili na rynek absolutny przebój – pierwszą polską kabinę prysznicową. Potem pojawiły się kolejne hity – akrylowe wanny z hydromasażem. Obecnie zatrudniają ponad 1,5 tys. ludzi. Tylko w Sanplaście pracuje prawie 500 osób, dzięki którym firma w zeszłym roku wypracowała 130 mln zł obrotów.

Niemiecki przyczółek Europy

Kupnem Hoescha właściciele Sanplastu zapewnili sobie dostęp do europejskich rynków, co w Polsce wywołało spore zamieszanie. Sanplast z solidnego, ale niespecjalnie uznanego producenta ma bowiem szansę stać się – w skali kraju – prawdziwą potęgą. – Sanplast i Hoesch to marki, które do siebie nie przystają. Ale dzięki temu Podrazowie zdobyli wszystkie segmenty rynku łazienek – uważa Robert Sieńko ze stowarzyszenia Klub Łazienka 2001, które zrzesza producentów i handlowców tej branży.

Konkurencja obawia się, że zakup niemieckiej spółki to dopiero początek europejskiej ekspansji Podrazów. Mówi się o kolejnych inwestycjach we Francji, Włoszech, a nawet w Stanach Zjednoczonych. Tym bardziej dziwi fakt, że to jedna z nielicznych na tym rynku spółek z kapitałem w 100 proc. polskim. Konkurenci w większości sprzedali się zagranicznym firmom – Koło międzynarodowej grupie Sanitec, a Pool–Spa hiszpańskiemu koncernowi Roca. Na placu boju pozostał Cersanit, który jednak popełnia coraz więcej błędów – ostatnio oddał Sanplastowi zupełnie za darmo rynek rosyjski wart kilkadziesiąt milionów złotych.

Szansa na sukces jest tym większa, że polski rynek ruszył z kopyta. Po dwóch chudych latach spowodowanych podwyższeniem VAT--u na artykuły budowlane firmy związane z biznesem łazienkowym czekają czasy prosperity. Szczególnie w segmencie produktów luksusowych określanych jako „premium”, czyli takich jak te oferowane przez Hoescha. Niemiecki konkurent fabryki z Kreuzau – Villeroy & Boch – zwiększył w tym roku na naszym rynku obroty o 70 proc. Tymczasem Hoesch sprzedawał u nas do tej pory tylko kilkadziesiąt kąpielowych cudów rocznie, generując obrót rzędu 400 tys. euro. Nowy właściciel chce tę sumę podwoić.

Solidnie, lecz biednie

Szanse są spore, bo w Polsce luksus dopiero zaczyna wchodzić do łazienki. Także dlatego, że Hoesch to markowy produkt. Firma założona przez Leonharda Hoescha w 1742 roku zawsze należała do rodziny. Najpierw zajmowała się wydobyciem żelaza, potem produkowała dachówki. W 1972 roku wypuściła na rynek pierwsze wanny akrylowe, całkowicie zmieniając niemiecki rynek łazienek. – To było prawdziwe odkrycie i renesans kąpieli. Wanna w dowolnym kolorze (także przezroczysta) i o wiele lżejsza od ceramicznej czy stalowej – wspomina Hans Jurgen Marx z Hoescha. Dla firmy zaczęli pracować światowej sławy designerzy: Adolf Babel, Philippe Starck czy architekt Norman Foster, autor słynnego budynku we Frankfurcie nad Menem mieszczącego siedzibę Commerzbanku. Wszyscy znani – i przede wszystkim bogaci – Niemcy zapragnęli mieć Hoescha w domu. Ten sukces sprawił, że produkty niemieckiej rodziny zaczęły osiągać astronomiczne ceny. Do dzisiaj ich wanny z hydromasażem kosztują 50 tys. euro, zaś parowe kabiny prysznicowe, w których można posłuchać muzyki – 100 tys. euro.

Niestety, wszystko to nie przekładało się na wyniki finansowe. Wśród niemieckich biznesmenów krążą anegdoty o metodach zarządzania i pechu, jaki nękał dotychczasowych właścicieli. Kiedy w Hoeschu potrzebne były dwie fotografie wanien do katalogu, ich zrobienie powierzono agencji reklamowej, która wynajęła agencję fotograficzną. Koszt, zamiast kilkuset euro, wyniósł kilka tysięcy. Na każdym kroku mnożono niepotrzebne wydatki. Kilkanaście lat temu, w poszukiwaniu oszczędności, przeniesiono część produkcji do Południowej Afryki. Koszty operacji wielokrotnie przerosły ewentualne oszczędności. Wielomilionową wpadką okazał się także zakup fabryki maszyn w 2001 roku. Hala doszczętnie spaliła się po trzech miesiącach. Gwóźdź do trumny dobili doradcy. Na usługi firm konsultingowych firma wydawała więcej, niż była w stanie zarobić. Kiedy kilka lat temu stery przejął najmłodszy z rodziny Hoeschów, zarząd obrósł w wielką urzędniczą czapę, pochłaniającą kolejne miliony euro. Prezes miał jednak ciekawsze zajęcia na głowie niż rozwiązywanie problemów firmy. Nawet nie bywał w fabryce, nie mówiąc już o poznawaniu technologii. Firma stała się niewydolna. Nawet gdy rósł popyt, produkcję utrzymywano na niezmienionym poziomie. Przez ostatnie kilka lat przedsiębiorstwo przynosiła rocznie kilkanaście milionów euro strat. Spółka szybko straciła płynność finansową i wiarygodność, a kontrahenci uciekali.

Nad rodziną Hoesch, która w firmie utopili swój prywatny majątek, zawisło widmo bankructwa. Przedsiębiorstwo postawiono w stan upadłości i ogłoszono przetarg. Zgłosiło się ponad 30 chętnych z całego świata. Wygrał Sanplast. Szczegóły przetargu są wciąż pilnie strzeżoną tajemnicą (nie można jej zdradzić, by umowa była nadal ważna).

To nie jest jedyny sekret, który chciałaby poznać branża łazienkowa. Największym jest wartość samego rynku. Producenci, w obawie przed konkurencją, swoje wyniki finansowe trzymają w najgłębszej tajemnicy. Teoretycznie takie rzeczy powinien badać GUS, ale jego raporty budzą jedynie uśmiech politowania. – Sprzedaż ceramiki łazienkowej podaje się w kilogramach, zaś kabiny prysznicowe należą do tej samej kategorii co przęsła mostów – mówi Robert Sieńko ze stowarzyszenia Klub Łazienka 2001.

Brak wiarygodnych informacji o rynku nie zniechęca producentów. Wszyscy dostrzegają jego potencjał. Zacierają ręce, bo wzrost sprzedaży łazienkowego luksusu dopiero nastąpi. W tej sytuacji Podrazowie mają szansę zrealizować swoje marzenia – wykąpać Europę w swoich wannach.


Licencja Creative Commons
O ile nie jest to stwierdzone inaczej wszystkie materiały na tej stronie są dostępne na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach 3.0 Polska Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Fundacji Edukacji i Rozwoju Przedsiębiorczości.
X